Post ten jest o tym, że pożegnałam się z Eustachym i resztą bandy-candy, którą wylosowała Ebrysia.
Ponieważ paczka dotarła i została rozpakowana, mogę ujawnić tajemniczą zawartość zajęczego bagażu:
miś, coby Eustachemu smutno nie było
kapcie, coby mu stopy nie marzły
zeszycik i ołóweczek, coby nauki nie zaniedbywał
marchewka, coby głodny nie chodził :D
Ebrysia miała prawo wyboru, czy mysie na huśtawkach mają pozostać takie jakie są, czy też mam namalować na ich ubrankach groszki. Wybrała drugą opcję... toteż prezentuję chłopaków w nowych spodenkach:
No i czekam na Wasze zdanie - czy chłopcom bardziej do twarzy w grochach czy też w gładkich ciuszkach ;D
Zapraszam Was na blog Ebrysi, gdzie zdaje relację z zawartości paczuszki i pokazuje ślicznego Dinusia ufilcowanego przez siebie --> tutaj kliknij
Ale zdradzę Wam, że na maila otrzymałam od Ebrysi niepublikowane zdjęcie, na którym kocisko dopiera się do ucha Eustachego! Całe szczęście przeżył :)
A dzisiaj był dla mnie, jako rękodzielniczki, wielki dzień, bo odwiedziłam Festiwal Rzeczy Dobrych. Ale o tym opowiem Wam już w następnym poście :)